A kim jest poeta? Ostatnio wysiliłam się nawet na takie przemyślenia. Tak jak malarz ma kolory a muzyk nuty, tak poeta ma słowa. Dlatego każdy poetą być może, trochę lepiej lub trochę gorzej. A wena? Przychodzi i odchodzi. Jest jak choroba. Wena to najgorsze, co może spotkać artystę. Kumulują się w nim emocje, a że nie ma gdzie im dać upustu, bo najczęściej jest samotny, wylewa je na kartkę.
I oddaje się tej kartce jak jakieś kochance. A potem ją zostawia. Bo się wstydzi, nie chce pamiętać. Ewentualnie jak jesteś samobójcą to pokazujesz innym te swoje kartki-kochanki.
Ja ostatnio cały czas jestem zdrowa, za co serdecznie dziękuję Panu na górze. Aczkolwiek czasem nasze kończyny pracują nieświadomie, niezależnie od nas. Zwłaszcza na nudnej lekcji, podczas pracy czy innych nie wnoszących nic w życie czynności. I potem znajdujesz te kochanki wepchnięte między notatki o Albercie Camusie, a ćwiczenia z gramatyki. Patrzysz na nie i nie wiesz, czy są dobre czy nie. Ale jesteś dumny. Bo przez chwilę byłeś chory i wylałeś coś tu i ówdzie.
Tamte wiersze przychodziły łatwo, bo gniew dostarcza najwięcej weny. Ale co z zakochaniem?
Artysta siedzi i pisze
poci się niemiłosiernie
jak przekupywani sportowcy na olimpiadzie
byleby tylko ojczyzna wygrała.
Zakreśla następne historie i wyrzuca je
"To już było! Nie wyjątkowe!"
Pomijając przy tym moją.
Jakie to prawdziwe, widać "poeci" (albo pseudo poeci jak w moim przypadku) bardzo się od siebie nie różnią. :)
OdpowiedzUsuńTakich kartek-kochanek mam aż w nadmiarze, bo, jak piszesz, nie wiem czy to dobre czy co...
Twierdzę, że gdy kończyna łapie za pióro i pisze bez udziału mózgu, powstają najpiękniejsze teksty.
A Zakochanie? Trochę u mnie takie pisanie zastopowało.
Pozdrawiam, kochana :*
blogtylkodlamnie.blogspot.com